niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 17 - Niech cię szlag, Yoru!

No, pierwsza notka na nowym blogu. Przepraszam, że tak długo. Przeczytałam od nowa tego bloga no i jakoś mnie wena złapała. Mam nadzieję, że ktoś czekał na nową notkę i to przeczyta. : P
Co do akcji... NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ. AH, TE ROMANSE. <3 Może jest trochę krótko, nie wiem... Ale mam nadzieję, że się spodoba! ; )

Rozdział 17 - Niech cię szlag, Yoru!

     Burknęłam coś pod nosem niechętnie wstając z łóżka. Dzisiaj wyjątkowo obudziłam się sama. Normalnie byłabym z tego powodu zadowolona, jednak tego dnia było inaczej. Czemu? Ponieważ miałam kaca. Suszyło mnie w gardle, a w mojej głowie panował istny chaos. Szybko spytałam moją współlokatorkę z akademika - Sakurę - o tabletkę na ból głowy. Na szczęście przyjaciółka po chwili grzebania w torbie znalazła pudełko leków. Nawet nie spojrzałam na nazwę. Wyjęłam dwie małe tabletki i wrzuciłam je do buzi. Połknęłam je, po czym ruszyłam w stronę mojego łóżka. Na szafce nocnej obok niego stała butelka wody. Odkręciłam zakrętkę i wypiłam kilka łyków napoju. Postanowiłam, że nie będę czekała na zbawienie i w czasie kiedy tabletki powinny zadziałać powędrowałam do łazienki, aby wykonać wszystkie poranne czynności.
     W końcu po godzinie stałam w szkolnym mundurku, w mojej już nie takiej nowej fryzurze, do której już jakiś czas temu się przyzwyczaiłam.
Sakura także już była gotowa. Chwilę pogadałyśmy o wszystkim i o niczym. W końcu niedługo będziemy musiały się żreć jak dwa psy ze wścieklizną.
Kiedy dochodziła ósma wyszłyśmy z naszego wspólnego pokoju. Na korytarzu stało kilka osób, więc od razu zaczęłyśmy skakać sobie do gardeł. Na szczęście pod akademikiem stał już mój "scenariuszowy chłopak", jak to nazwała go kiedyś Sakura. Różowo-włosa udała się do szkoły, a ja podeszłam do czerwonowłosego. Ten na początku rzucił mi ledwo widoczny uśmiech, a potem zmarszczył brwi i uśmiechnął się ironicznie.
   - Co tak długo? Nie sądziłem, że tak długo się malujesz. - Jego zachowanie do niego nie pasowało... Ale cóż, tak było w scenariuszu i tak musiał się zachowywać. Na pewno normalnie nie zachowywałby się tak jak teraz, czyli jak skończony dupek. A teraz przyszła kolej na moją rolę.
   - P-przepraszam... Trochę pokłóciłam się z Sakurą... Jakoś tak wyszło. - Szepnęłam cicho. Chłopak westchnął i ujął w dłonie jeden z moich warkoczy. Skuliłam się lekko i przygryzłam wargi. Ludzie na nas patrzyli i szeptali różne rzeczy. To coś o tym, że plotki o Hishiim są prawdziwe, to inne rzeczy.
   - Oj Hina, Hina... - Zaśmiał się cicho. Ironiczna mina wciąż nie schodziła z jego twarzy. Cokolwiek robił, to z tą miną... Nie odpowiadało mi to, szczególnie, że musiałam spędzać z nim dużo czasu, a jego gra mnie denerwowała. Ale nie mogę podważać słów Tsunade.
   - Idziemy, Hishii-kun? - Spytałam po chwili patrząc na niego niepewnie. Ten pokiwał głową i objął mnie ramieniem, przez co się wzdrygnęłam. Ruszyliśmy w kierunku szkoły. Chciałabym, abyśmy chociaż przez chwilę pobyli sami. Wtedy nie musielibyśmy udawać innych osób.
     Dzień w szkole minął- tak jak zwykle - szybko. Przez te osiem godzin tortur zwanych nauką Sasuke i Sakura się miziali, Kiba kłócił się z Hishii, ja cały czas gadałam z Yoru... Powoli zaczynało mnie to nudzić. Nie mogłam zachowywać się tak jak ja, a osoby, które podejrzewaliśmy wcześniej o różne przekręty z naszego punktu widzenia były niewinne. Plotki o osobie z wioski Księżyca również były chyba nieprawdziwe, gdyż zwyczajnie nigdzie nie widziałam podobnej osoby, a znałam wszystkich ludzi z mojego poprzedniego domu.
     Dlatego też wysłaliśmy list do Tsunade-sama. Po kilku dniach dostaliśmy odpowiedź - pozwolenie na powrót. Kilka osób zajęło się wymazaniem pamięci wszystkim uczniom i nauczycielom, a reszta przygotowywała podróż.
     Po kilku dniach podróży w końcu dotarliśmy do Konohy. Najpierw wszyscy ignorując rozkazy z góry trafili do domów, aby odpocząć. A kolejnego dnia odpowiedzialność spadła na mnie. Już z samego rana trafiłam do gabinetu naszej ukochanej cycatej Hokage.
   - Czemu zignorowaliście moje rozkazy? - Spytała niby spokojnie, jednak za jej plecami roznosiła się mroczna aura. Zgarbiłam się lekko i przewróciłam teatralnie oczami.
   - Byliśmy zmęczeni. Podróżowaliśmy kilka dni, a wcześniej udawaliśmy inne osoby. Potrzebowaliśmy trochę odpoczynku. - Zaczęłam tłumaczyć, a żyłka na czole blondynki zaczęła niebezpiecznie pulsować. - Przepraszam... - Dodałam jeszcze cicho, a wtedy z ust kobiety wydobyło się powietrze. Złowroga aura zaś zniknęła.
   - Dobrze, możesz wyjść. Ale masz napisać mi raport! - Krzyknęła, a ja niechcąc jej się narażać wyszłam z pomieszczenia. Schodami udałam się na dół budynku, gdzie czekali na mnie znajomi. Przywitałam się z wszystkimi, po czym wyszłam z ogromnej siedziby władcy Konohy. Moi przyjaciele ruszyli za mną.
   - Hina-chan, jak było? - Spytała moja przyjaciółka - Ino. Westchnęłam cicho i wzruszyłam ramionami.
   - Całkiem nieźle. Nic mi nie zrobiła, mam tylko napisać raport. - Uśmiechnęłam się lekko, a ta odetchnęła z ulgą. Nagle Sakura zaproponowała ramen. Oczywiście każdy był za. Ruszyliśmy w stronę budki z ramenem. Wszyscy zaczęli rozmawiać między sobą, a ja zostałam gdzieś w tyle, sama. Dopiero po kilku minutach doszedł do mnie Hishii. Najpierw rozczochrał mi włosy, a potem objął mnie ramieniem. Ja za to szturchnęłam go i zaczęłam poprawiać roztrzepane włosy.
   - Szkoda, że w scenariuszu nie było żadnych pocałunków. Wtedy na pewno lepiej by mi się grało. - Zaczął mówić. Początkowo nie wiedziałam o co chodzi. Bo kto zaczyna tak rozmowę? Dopiero po chwili zrozumiałam, że chodzi o niedawno zakończoną misję.
   - Ta, może jeszcze w scenariuszu miałoby być robienie dzieciaczków? - Uśmiechnęłam się ironicznie, a ten się zaśmiał i puścił mnie. Westchnęłam cicho zadowolona z faktu, iż już nie jestem tak blisko niego. Jednak mój dobry humor szybko wyparował - Chłopak teraz objął mnie w talii. Spojrzałam na niego jak na wariata i zarumieniłam się.
   - C-c-co ty robisz? - Spytałam cicho, aby nie zwrócić na siebie uwagi reszty. Ten tylko się uśmiechnął i przybliżył swoją twarz do mojej. Na szczęście zatrzymał się tuż przed moją twarzą.
   - Co? Planuje cię pocałować. - Uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Nim zdążyłam zareagować poczułam jego wargi na swoich. Jego usta były takie ciepłe i miękkie... Aż nie chciało się od niego odrywać. Ale chyba nie wypada tak pozostać. W końcu jest moim przyjacielem! Nikim więcej! Więc co on sobie wyobraża?... W czasie moich rozmyślań czy go odepchnąć czy też nie, Ino akurat spojrzała na mnie. Widocznie chciała coś powiedzieć. Widok, który zastała ją zszokował. Uniosła drżącą rękę i wskazała wszystkim mnie i czerwonowłosego.
   - O-oni się... - Zwróciła na siebie uwagę przyjaciół. Ci widząc ją zszokowaną powędrowali wzrokiem za jej spojrzeniem. Niektórym szczeny opadły do ziemi, niektórzy zaczęli klaskać. Jednak nie wiedziałam kto co robi, gdyż całujący mnie przyjaciel zwyczajnie zasłaniał mi widok. Dopiero gdy się ode mnie oderwał i ruszył do przodu jak gdyby nigdy nic zobaczyłam miny innych. Najbardziej zwróciłam uwagę na reakcję Yoru. Jego wzrok był pusty. Jakby stracił swój blask.
   - Ja... - Szepnęłam cicho. Reszta dalej stała jak stała. Tylko białowłosy zareagował. Jego oczy wróciły do normalności, a sam chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Nie czekając na moją reakcję ruszył w byle którą stronę. Próbowałam go zatrzymać, jednak ten był silniejszy. Nie ma co się dziwić - może jestem silną kobietą, ale on jest mężczyzną. Naturalnie jest silny. Ja nie mogę mu dorównać w tej dziedzinie.
   - Yoru! To boli, puść! Proszę cię... - Krzyczałam co chwilę, jednak przyjaciel jakby był w transie... Zwyczajnie nie reagował. Odwróciłam głowę i zagryzłam wargi. W tyle widziałam znikające już sylwetki wpatrujących się w nas przyjaciół. Hishii był jakoś bliżej. Biegł w te stronę? Ciągnący mnie za rękę chłopak chyba to zauważył, gdyż przyśpieszył. W końcu doszliśmy do miasta. Pociągnął mnie w stronę jakiś uliczek pomiędzy budynkami. Nikogo tam nie było. Było też ciemno i brudno, nikt by tu nie wszedł. Yoru popchnął mnie do ściany i złapał na nadgarstki. Szybko przycisnął je do ściany i przybliżył się trochę do mnie.
   - Doprawdy... Ja w końcu zwariuje. - Szepnął, a ja jakby zapominając o tym, że jestem na niego śmiertelnie zdenerwowana zaczęłam się zastanawiać nad jego słowami. Po chwili ten jakby czytał mi w myślach zaczął kontynuować swoją mowę. - Już dawno mi cię zabierał... Jednak w końcu znikł. A teraz znowu się pojawił i myśli, że odbierze mi moją własność? - Przygryzł wargę i zmarszczył brwi. Nigdy nie widziałam go tak złego. Z jego oczu wręcz biła agresywność. Gdzie pojawił się mój przyjaciel? Miły, przyjacielski, lecz trochę małomówny Yoru?
   - Twoją własność? Przecież... - Gdy tylko zrozumiałam jego słowa zbulwersowałam się trochę. Jednak nawet nie dał mi dokończyć, gdyż wpił się w moje usta. Ten pocałunek różnił się od poprzedniego. Hishii był delikatny. Nie agresywny. A Yoru... Nie wiedziałam jak zareagować. Próbowałam go odepchnąć. Opierałam się tak jak tylko mogłam, jednak nie dawałam rady. W końcu uległam. Nie opierając się zwróciłam uwagę na jego szybkie bicie serca... Zrobiło mi się gorąco. Dopiero teraz chyba zaczęłam wszystko rozumieć. Musiałam być czerwona na twarzy.
Po chwili chłopak w końcu oderwał się od moich ust. Puścił moje nadgarstki, jednak teraz dotknął moich ramion. Wykorzystał to, że miałam dzisiaj koszulkę na ramiączkach. Zaczął ustami delikatnie muskać mój kark, ramiona... Przez to robiło mi się coraz bardziej gorąco. Próbowałam do odepchnąć, jednak on wciąż był silniejszy.
Zdenerwowany moimi sprzeciwami zaprzestał pocałunków i ponownie przybliżył swoją twarz do mojej. Odruchowo próbowałam się cofnąć, jednak nie mogłam. Za to przycisnęłam się do ściany tak jak tylko mogłam.
   - Uspokój się... Nie chcę zrobić ci nic złego... - Opierając podbródek na moim ramieniu zaczął szeptać mi do ucha. Poczułam pragnienie zaufania mu... Po prostu nie potrafiłam się już sprzeciwiać. - Gdzie cię jeszcze dotykał? Obejmować cię w talii, prawda? - Spytał, a ja zarumieniona pokiwałam lekko głową. Przyjaciel bez zastanowienia kucnął trochę i podciągnął lekko moją koszulkę.
   - C-co ty robisz?! - Krzyknęłam zaskoczona, jednak on spojrzał na moją twarz. Jego wyraz twarzy był już spokojny. Niechętnie uspokoiłam się i zaczęłam mu się przyglądać. Chłopak widząc, że się uspokoiłam ponownie zaczął muskać moje ciało. Tylko tym razem biodro. Jęknęłam cicho nie wiedząc jak się zachować. Kompletnie nie ogarniałam tej sytuacji. Co to wszystko miało znaczyć?
   - Hinata! - Krzyknął ktoś nagle, a ja wzdrygnęłam się. Już chciałam pobiec w kierunku światła, czyli wyjścia z uliczki, jednak Yoru szybko łapiąc mój nadgarstek nie pozwolił mi na to.
   - Czekaj... - Szepnął. Poprawił moją koszulkę i pochylił się nade mną. Ponownie pocałował mój kark. Jednak teraz trochę inaczej... Jakby się przyssał. Gdy mnie puścił na jego twarzy zagościł triumfalny uśmiech.    - Już możesz iść. - Powiedział, a ja jeszcze bardziej się zarumieniłam.
   - Co ja? Jestem pies, który potrzebuje twojego pozwolenia na pójście sobie? - Prychnęłam cicho. - Idę. - Mruknęłam przybierając obojętną minę. Pobiegłam w stronę wołającej mnie osoby. Za sobą słyszałam jeszcze chichot Yoru.
     Kiedy wybiegłam z uliczki dojrzałam Ino. Podbiegłam do niej wciąż lekko zarumieniona.
   - O, jesteś w końcu. - Uśmiechnęła się moja przyjaciółka, a potem spojrzała tępo na mnie. Zdjęła bluzę, którą miała na sobie i siłą ją na mnie założyła.
   - Idź szybko do domu! I nawet nie waż się ściągać tej bluzy, dopóki nie będziesz sama! - Rozkazała mi blondynka i popchnęła mnie w stronę mojego domu. Odwracając jeszcze głowę spojrzałam na nią zdziwiona, a później wzdychając ciężko wykonałam jej rozkazy. Po drodze do rezydencji klanu Hyuuga zastanawiałam się nad zachowaniem Yoru. A przed to myślałam o tym co się przed chwilą wydarzyło. Wciąż czułam jego pocałunki na skórze. Zarumieniłam się. Nie mając siły już użerać się z tymi myślami pobiegłam do domu. Gdy już doszłam nie reagując na przywitanie mojej rodziny od razu "pogalopowałam" do mojego pokoju. Kiedy bezpiecznie zamknęłam drzwi rzuciłam się na łóżko i schowałam głowę w poduszkę.
   - Co to miało być?! - Krzyknęłam zdenerwowana. - Jak on śmiał... Coś takiego swojej przyjaciółce! - Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Stanęłam w lustrze i zaczęłam się sobie przyglądać. Moja twarz przypominała kolorem dojrzałego pomidora. - Ale muszę przyznać, że mi się podobało... - Dodałam szeptem, po czym ściągnęłam bluzę. Rzuciłam ją gdzieś na bok i znowu spojrzałam w lustro. Zamurowało mnie. Na ramionach i karku miałam pełno różowawych plam, a jedna z nich na karku była calutka czerwona. - Niech cię szlag! Yoru, zabije cię! - Krzyknęłam na całą wioskę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz